Dyscyplinować się, czy nie? Siła woli, czy szukanie motywacji?

Trochę mi się chciało pisać ten tekst, a trochę nie. Przysiadam, czując z jednej strony sens i gotowość, a z drugiej strony nieco się dyscyplinuję i trochę zmuszam. Akurat tym razem jest więcej chęci, niż konieczności użycia silnej woli do nagięcia siebie pomimo oporu. Jednak nie zawsze tak bywa, czasem wygląda to odmiennie i też jest to ok, a nawet potrzebne w pewnych sytuacjach.

Zachęcam, przeczytaj całość. Bardzo skorzystasz. Poruszam temat opierania motywacji na chęciach, na chwilowej gotowości, na emocjach, a także na silnej woli, zasadzie i dyscyplinowaniu się. 

Czy dyscyplinowanie się jest rozwiązaniem na wszelkie bolączki związane z motywacją? Czy można się tak do wszystkiego po prostu zdyscyplinować? Czy motywacja jest emocją i nie powinniśmy na nią liczyć, bo jako emocja jest chwiejna i chwilowa? Czy dyscyplina i wymuszanie na sobie to jedyne narzędzie do prowadzące skutecznie do działania? Czy napięcia przed decyzjami i działaniem zawsze trzeba po prostu przełamywać, czy są może inne drogi redukcji blokad i oporów przed działaniem? Kiedy, z których skorzystać, jak w końcu zarządzać tą cholerną motywacją i kto ma rację?

SPÓJRZMY SZERZEJ

Jak to zwykle bywa w tematach choć nieco bardziej złożonych – wszyscy po części miewają rację. Choć problem w tym, że mało kto ma ogląd większej całości i postrzega sprawy w odniesieniu do szerszej różnorodności ludzkich typów osobowości, różnorodności sfer życia, w odniesieniu do indywidualnej oceny każdej sytuacji i różnorodności celów. Tego właśnie spróbuję się podjąć w tym tekście. Wyjaśnienia dość dojrzałego, szerokiego i obejmującego różne punkty widzenia.

Piszę ten tekst jako coach, trener kompetencji psycho-społecznych i szkoleniowiec zajmujący się tematem od prawie 13 lat. Pracowałem w tym czasie przekrojowo z bardzo różnymi grupami osób, firm, podopiecznych. Przeprowadziłem ponad 6000 godzin konsultacji i sesji indywidualnych w cztery oczy. Podobną ilość szkoleń i warsztatów grupowych. W swojej pracy mam bardzo duże zacięcie również perspektywą terapeutyczną na to wszystko i korzystam często z takiego sposobu interpretowania tematów. Mimo, że studia z zakresu psychoterapii dopiero rozpoczynam.

Zacznijmy od tego, że błędem jest postrzeganie efektywności oraz motywacji zero-jedynkowo. Jeśli Robert, szef i przedsiębiorca, w pracy jest wysoce zdyscyplinowany przez dwa miesiące, a przez kolejne dwa lub trzy tygodnie robi mało i sprawy mu się rozwlekają, to jest efektywny, czy nie? Jeśli ten sam Robert w pracy jest wysoce efektywny, ale treningi crossfitu już często opuszcza i miewa często trudności z trzymaniem się diety, to czy jest zdyscyplinowany czy nie? A jeśli przez miesiąc trzyma się diety, a przez miesiąc nie, to jak go podsumować? A jeśli jedne projekty w swojej firmie realizuje sprawnie, a w innych sferach lub projektach sprawy idą gorzej, to co to znaczy? Umie się motywować i dyscyplinować, czy nie potrafi jednak?

A może tak jak znaczna większość społeczeństwa buja się między przymuszaniem się, chceniem i brakiem ochoty – bo czegoś bardzo ważnego jeszcze nikt mu dobrze nie zilustrował. Czasem więc na siebie naciska z powodzeniem, czasem ma ochotę i działa, czasem naciska, ale nic z tego nie wychodzi, a czasem nie naciska i też nic z tego nie wychodzi. A czasem ma tak wielką ochotę coś zrobić, że trudno mu się powstrzymać.

Nasza gotowość do dyscyplinowania i podejmowania działania płynie i zależy od wielu czynników, które na siebie nawzajem oddziałują. Często jest tak, że np. nowy wymagający projekt w pracy lub zbliżający się deadline wpływa na rozwalenie nawyków żywieniowych lub redukcję aktywności fizycznej po godzinach. Mimo, że przez wiele miesięcy to dobrze działało. No i co się stało, jak to zinterpretować? 

Ano tak, że dyscyplina zżera nam bardzo dużo zasobów naszych mentalnych i emocjonalnych. Wiele osób myli dyscyplinę z nawykiem. Jeśli do czegoś jesteśmy przyzwyczajeni, mamy to zautomatyzowane, to po prostu leci i działamy. Mail po mailu, godzina po godzinie, zadanie po zadaniu. Rutynka, znane, wiadomo co, wiadomo jak, wiadomo z kim, kiedy i co. Można bardzo dużo zrobić, w krótkim czasie, nawet zadań, które z pozoru wydają się wymagające emocjonalnie lub trudne. 

Jeśli w jednej sferze mocno od siebie wymagamy i dyscyplinujemy się silniej, z dużym prawdopodobieństwem w innej sferze pojawi się rozprężenie, chęć odreagowania i pofolgowanie sobie. To tak naturalne, jak mróz w zimie, czy inflacja… Czy to oznacza, że dyscyplina jest zła? Nie, absolutnie nie! Oznacza, że trzeba potrafić się z nią obchodzić.

KIEDY DYSCYPLINOWANIE SIĘ DZIAŁA

Na temat dyscypliny mamy ogrom badań, a wnioski są dość oczywiste i raczej jednoznaczne. Dyscyplina i używanie siły woli zużywa się w trakcie dnia i tygodnia. A więc nie da się cały czas do wszystkiego tak po prostu dyscyplinować. Żadna psychika nie jest w stanie ciągle tego wytrzymywać. To jak się dyscyplinować? Dbać o proporcje! 

Jeśli chcemy coś nowego wdrożyć, nowy nawyk, zdyscyplinować się do decyzji i działań przy nowym, wymagającym projekcie, wówczas potrzebujemy do tego stabilnego i nie wymagającego środowiska w postaci innych sfer życia, w których w tym samym czasie nie powinno dziać się za wiele. Bo zabraknie nam siły woli i energii w mięśniu dyscypliny.

Z czasem, gdy nowe działania, projekty i sfery życia zautomatyzują się, będziemy potrzebować mniej siły woli. Wtedy, gdy zbuduje już nam się nawyk z tego, co było nowe i wymagające. Badania pokazują, że w momencie, gdy nowy wysiłek znawykuje się, spada konieczność dyscyplinowania się. Wtedy dopiero pojawi się przestrzeń na kolejny projekt, nowy i znów wymagający. Na kolejną zmianę lub modernizację, która znów będzie wymagać podwyższonego dyscyplinowania się. Nie prowadź działań na kilku frontach jednocześnie! Nawet jeśli krótkoterminowo Ci się to uda, wkrótce najprawdopodobniej mocno za to zapłacisz.

A jak? A to rozwalonym nawykiem w innej sferze. A to pojawieniem się kompensacji – nagle ktoś zaczął podjadać słodycze, śmieciowe jedzenie, więcej grać w gry. Tracić godziny na bezsensownym gapieniu się na filmiki na youtube lub na portalach społecznościowych. Za dużo dyscypliny, w zbyt wielu sferach, w zbyt krótkim czasie kończy się zazwyczaj zbyt dużym rozprężeniem w innym czasie i w innych sferach. Ale zazwyczaj nie zestawiamy i nie analizujemy jednego z drugim, więc pozostajemy ślepi na takie oczywiste informacje.

Dyscyplinowanie się jest cholernie ważne i potrzebne. Należy je rozumieć, jako gotowość podjęcia decyzji i działań pomimo oporów, pomimo niechęci, pomimo zmęczenia, dialogów wewnętrznych, blokad, czy tzw. excusów, czyli za łatwo dobieranych, prostych wytłumaczeń – dlaczego nie tym razem… Ale kiedy jest dobry czas na postawę dyscyplinującą się? Oprócz tego, co napisałem dotychczas, jest jeszcze jeden ważny czynnik – wewnętrzna spójność. 

Twarda i nie zważająca na przeciwności dyscyplina jest bardzo dobrą postawą dla osób, które mają spójność wewnętrzną odnośnie obranych celów. Sportowiec skoncentrowany na przygotowaniu do zawodów ma pewien komfort podporządkowania wszystkiego temu celowi. Dobrze przemyślany i rozpoczęty projekt w firmie, w oczywisty sposób powinien być kontynuowany, jeśli nic nie wskazuje na wyraźną zasadność weryfikacji założeń i pomysłów. Wiadomo co, jak i kiedy robić. Jest plan – teraz siła woli, dyscyplina i realizowanie planu. To jest dobry moment na dyscyplinowanie się do działania. Gdy rozpocząłem pisanie książki lub tworzenie szkolenia i jestem na etapie, na którym trzeba to po prostu dokończyć i wiadomo, że to będzie dobre. 

KIEDY I JAK SZUKAĆ ZMNIEJSZAĆ OPÓR?

A który moment nie jest dobry do ślepego dyscyplinowania się i kiedy warto użyć czegoś innego? No i czego wtedy? Marek wymyślił sobie, że będzie ćwiczył. Nowy rok napawa nowym optymizmem i nadzieją. Planuje siłownię cztery razy w tygodniu. Dotychczas chadzał na siłownię dwa, trzy razy w miesiącu. Pierwszy tydzień – z oporami, udało się. Drugi tydzień – jeszcze też. Trzeciego tygodnia siłownia już była trzy, a nie cztery razy. W czwartym tygodniu dwa razy. W piątym nieco pochorował, nie poszedł ani razu. Kolejny tydzień już tylko raz, bo czuł się osłabiony po chorobie. Kolejny tydzień dwa razy, a kolejny znów raz. Mimo, że nie choruje, nie w każdym tygodniu jest na siłowni. No i nigdy nie częściej niż dwa razy w tygodniu. 

Co tu się wydarzyło? Powinien zweryfikować swoje początkowe założenia i cele. Przez to, że oczekiwał od siebie zbyt ambicjonalnie, zbyt dużo, nałożył na siebie zbyt wysoką presję i zrobił to tak naprawdę wbrew sobie. Ćwiczył znacznie więcej niż dotychczas, ale nie tyle, ile sobie założył. Mimo, że ćwiczył więcej niż przez ostatnie lata, to jednak czuł napięcie i wewnętrzne wyrzuty sumienia oraz krytykował się. Miał lepsze efekty, ale czuł się gorzej emocjonalnie, niż przez ostatnie miesiące, gdy nie ćwiczył niemal wcale.. W takiej sytuacji powinien przeanalizować powód swojego oporu. Wtedy doszedłby do wniosku, że przestrzelił ze standardem ilościowym i ambicją. Gdyby zredukował swoje oczekiwania i plany, mógłby prawdopodobnie z czasem zbudować sobie nowy nawyk – siłowni dwa razy w tygodniu. Gdyby już mu się to zautomatyzowało, byłby gotów na pracę nad nowym nawykiem, w innej sferze życia. Miałby znów dostęp i możliwość wykrzesania z siebie siły woli.

Przykład Marka pokazuje inne podejście do pracy nad motywacją. Podejście metodyczne, analityczne, uważne, którego celem jest zidentyfikowanie źródła wewnętrznego oporu i blokad. A następnie wdrożenie odpowiedniej korekty. Powodów takich blokad może być bardzo wiele. Za niskie lub za wysokie standardy, źle wyznaczony plan, niewłaściwa organizacja w czasie, konflikt z innymi sferami życia i potrzebami. Uraz emocjonalny lub niewłaściwe przekonania na temat tego, co mamy do zrobienia. Problemy ze snem, odpoczynkiem lub stresem. Nieprzemyślany plan i źle podjęta decyzja. Brak gotowości ponoszenia kosztów decyzji i działań. Za mały kontakt ze sobą i swoimi potrzebami, co może powodować łapanie się za coś, co może i jest fajne, ale dla innych, a nie dla Ciebie. Ale jeśli na przykład ktoś przez zbyt długi czas w życiu podkładał się innym, aby się przypodobać, może mieć za mały kontakt ze sobą, swoją hierarchią wartości i swoimi potrzebami. 

PODEJŚCIE METODYCZNE I ANALITYCZNE

To, co wymieniłem, to ciągle tylko czubek i fragment powodów, które mogą nas blokować przed decyzjami i działaniem. Takich powodów, które nas najczęściej blokują jest tak naprawdę kilkadziesiąt.

No i co to teraz oznacza? Że trzeba pracować tylko metodycznie i analitycznie? W nieskończoność grzebać się w swoich oporach, obawach, emocjach, potrzebach i deliberować nad planami? Też nie! Skończmy z myśleniem zero – jedynkowym. Czasem warto zrobić więcej metodycznych analiz. Coś poprawić, coś zweryfikować, coś wewnętrznie odblokować. Decyzje i działania nieco bardziej dopasować do realiów, zagrożeń, możliwości, zasobów i swoich potrzeb. Łagodniejsza lub bardziej ambitna dieta. Mniej lub więcej zajęć z lektorem, gdy uczysz się nowego języka. Albo zmiana lektora, jeśli z obecnym nie ma chemii. Wtedy znów warto przeskoczyć na działanie oparte na dyscyplinie, ponieważ w przypadku działań wymagających, złożonych, nowych, ambitnych – często nie da się do zera sprowadzić napięć lub do perfekcji wypracować gotowości do działania.

W pewnym uproszczeniu można to wszystko sprowadzić do następującego podsumowania. Jeśli oporów i blokad jest dużo i są zbyt silne – zazwyczaj jest to wskazówka na konieczność użycia podejścia bardziej metodycznego i analitycznego. Szczególnie wtedy, gdy dalsze próby dyscyplinowania się nie przynoszą efektów lub objawiają się wtórnymi kosztami – jak obżeranie się, czy tracenie czasu na portalach społecznościowych lub rozprężenie w innych projektach lub frustracja emocjonalna wylewana na dzieci lub przenosząca się do związku po powrocie z pracy.. A także, gdy przez dłuższy czas czujemy jednak bardzo duże napięcia emocjonalne towarzyszące działaniom lub na myśl o działaniu.

A gdy już zredukujemy nieco lub bardziej wewnętrzny opór podejściem i pracą metodyczno-analityczną, wówczas warto spróbować z pozostałymi oporami poradzić sobie podejściem dyscyplinującym, siłą woli i ogólnie mówiąc próbować przełamać resztę oporów lub blokad emocjonalnych. 

Każdego z tych podejść oczywiście można nadużyć i łatwo jest nie wyłapać momentu, kiedy w które warto się przełączyć. Mimo wszystko jednak, nie jest to argument za wyidealizowaniem jednego z tych podejść. Należy uczyć się zarządzać jednym i drugim rodzajem pracy nad motywacją i efektywnością.

MOTYWACJA NIE JEST EMOCJĄ

To jest bardzo dobry moment na kolejną, ważną kwestię. Motywacja nie jest emocją!!! Motywacja, idąc za nieco słownikową definicją, to stan gotowości do podjęcia działania. Taki stan gotowości czasem możemy wygenerować dyscyplinując się, a czasem metodycznie redukując blokady wewnętrzne i analitycznie usuwając lub redukując opory. Motywacja może wynikać z emocji i z chwilowego wkręcenia się w coś – mam ochotę zatopić się w nowy projekt, który jest dla mnie ekscytujący i wiążę z nim wielkie nadzieje. Tak samo jak emocjonalnie mogę mieć ochotę na frytki, colę, słodycze lub pizzę.

Motywacja może również wynikać z zasady i gotowości postąpienia w oparciu o plan, mimo że nie mam na to emocjonalnie ochoty w tej chwili. Zabieram się za tego trudnego maila, mimo że czuję opór i wiem, że załatwię temat do końca. To jest możliwość i umiejętność zdyscyplinowania się. Jedno i drugie bywa fundamentem podjęcia działań. Może tworzyć stan gotowości do podjęcia działania – czyli motywację.

Osoby, które mocno i głośno śpiewają pieśni zachwytu nad samą dyscypliną, często argumentują tym, że nie ma co gadać ze sobą, szukać wewnętrznej spójności, bo to się nigdy nie kończy i można się w nieskończoność zagrzebać. A tymczasem to kwestia etapów, proporcji, czasu na jedno i drugie. Właściwe zarządzanie motywacją wymaga czasem metodycznych analiz i rozbrajania blokady, a czasem siłowego działania pomimo oporu. Ta dynamika się zmienia i sytuacje się zmieniają. A poszczególne sfery życia też wpływają na siebie.

Nie należy dewaluować ani podejścia dyscyplinującego, ani podejścia metodycznego. A tym bardziej psychoterapii jako takiej – bo często mocne wewnętrzne blokady i doświadczenia wstrząsowe uniemożliwiają decyzje i działania, których z drugiej strony bardzo chcemy. Ktoś obawia się wyjść z mało satysfakcjonującego związku, bo źle mu się kojarzy samotność, bo tata za wcześnie i boleśnie odszedł.. Ktoś za długo tkwi w mało satysfakcjonującej pracy lub projektach za zbyt niskie stawki, bo ma problem z poczuciem wartości i nie za bardzo potrafi się docenić. A dlaczego? Bo zbyt źle mu się kojarzy krytykowanie ze strony rodziców za próby chwalenia się.

To, że niektórzy terapeuci są mało efektywni w swojej pracy nie może być argumentem za nieefektywnością terapii. To jest strasznie szkodliwe uproszczenie, którym posługuje się niestety zbyt wiele i to bardzo inteligentnych osób. Dobrze dobrany psychoterapeuta i nurt terapeutycznych może zdziałać mnóstwo dobrego dla motywacji i gotowości podjęcia określonych decyzji oraz zredukowania napięcia towarzyszącego działaniu.

EMOCJE UKRYTE W SUROWEJ DYSCYPLINIE

Często taką nieco ślepą idealizację samodyscypliny można zasłyszeć od osób, które zarzekają się, że się dyscyplinują, a motywację traktują jako emocję. Innych motywują do dyscypliny tym, aby nie być przeciętniakiem, słabiakiem, przegrywem, szarakiem lub nie stracić czegoś, forsy, firmy choćby nadarzającej się okazji. A jest to przecież odwołanie do motywów emocjonalnych, którymi jednocześnie te osoby w teorii gardzą, nazywając je motywacją emocjonalną…

Za dużo podążania za emocjami może nie sprzyjać motywacji do wykonania zadania. Powoduje zbyt dużą chwiejność i życie w oparciu o chwilowe widzi-mi-się. Co często nie sprzyja realizacji dłuższych i bardziej złożonych, wieloetapowych planów. Za dużo dyscyplinowania również może nie sprzyjać. Powoduje za duże napięcia wewnętrzne towarzyszące działaniu, utratę satysfakcji z działania, poczucie, że robię zbyt dużo wbrew sobie. Może powodować tzw. pasywno-agresywne postawy, o których ostatnio pisałem w artykule tu na blogu. Może powodować zbyt wiele poczucia przymuszenia i podporządkowania się, co w dłuższej perspektywie może zwiększać opór przed działaniem i powodować to, że taki przykładowy Robert przez dwa miesiące będzie super efektywny, a przez dwa lub trzy tygodnie będzie rozlazły jak śledzie poświąteczne… Wtedy nie należy interpretować go tak, że przez dwa miesiące miał dyscyplinę, a przez trzy tygodnie nie potrafił jej mieć. Raczej przez dwa miesiące przegiął ze ślepą dyscypliną i nie zadziałał nieco bardziej metodycznie tam, gdzie było by to zasadne.

INDYWIDUALNA OCENA I OSOBOWOŚĆ

Każdy człowiek powinien stosować w adekwatnych dla siebie proporcjach jedne i drugie postawy. Czasem dyscyplinowanie się, czasem metodyczną redukcję blokad i oporów wewnętrznych. A to, których powinien stosować więcej i jakie częściej, zależy od kilku czynników. Od rodzaju sytuacji i oporu – to trzeba zawsze indywidualnie ocenić. A także, co bardzo ważne – zależy to też często od rodzaju dominujących rysów osobowości. Czyli od struktury osobowości! 

Niektóre rysy osobowości będą z lubością dyscyplinować się i 90% zadań tak „rozwalą” przy minimalnych kosztach wtórnych silnego dyscyplinowania. Innym ludziom, z innymi rysami, próba silnego dyscyplinowania szybko skończy się jeszcze silniejszą czkawką wewnętrzną i oporem wobec działania. Osobowości wysoko sumienne i z tendencjami do izolowania swoich emocji będą lepiej działać w oparciu o zasadę i plan. Osobowości bardziej emocjonalne, spontaniczne, z mocniejszą intuicją oraz szukające wysokiego poczucia wewnętrznej spójności – znacznie łatwiej zmotywują się podejściem metodyczno-analitycznym. Choć dyscyplinowania się również będą potrzebować.

PROPORCJA I ETAPY

Często to kwestia etapów. Zazwyczaj najpierw ktoś potrzebuje zastanowić się nad swoimi blokadami i podejść do nich nieco metodycznie. Gdy już sobie sprawy ułoży wystarczająco w zgodzie ze sobą, wówczas warto sięgnąć po dyscyplinę i budowanie nawyku. W trakcie pojawi się coś, co będzie warto przemyśleć i skorygować, a później znów dyscyplinować. Natomiast stopień korzystania z danego etapu jest już właśnie często kwestią indywidualną, związaną z rysami osobowości u danego człowieka. A także związaną z konkretną, akurat tą sytuacją i akurat tym zadaniem.

Proporcja kochani – proporcja! A także – dobór odpowiednich strategii adekwatnych do siebie i sytuacji oraz etapu! Nie ma potrzeby ślepo oraz ideologicznie idealizować którejś z tych dwóch, ogólnie opisanych przeze mnie kategorii. Stosuj jedne i drugie. Z proporcjami, jakie Tobie pasują i jakie pasują do sytuacji i zadań, przed którymi aktualnie stoisz.

UWOLNIJ DZIAŁANIE – OSTATNIA EDYCJA WARSZTATU

Jeśli chcesz poznać ponad trzydzieści, najczęstszych kategorii i przyczyn pojawiania się oporu przed działaniem – mam dla Ciebie coś więcej, co znacznie rozwija wątki podjęte w tym wpisie.

W dniach 21-23 stycznia 2022r. prowadzę warsztat hybrydowy. Czyli taki, w którym można wziąć udział jednocześnie na sali warsztatowej lub online – w zależności jak kto woli. Trzy dni o motywacji, samodyscyplinie i sile woli, o metodycznym odblokowywaniu działania i o przełączaniu się między tymi postawami. O proporcjach adekwatnych akurat dla Ciebie:

>> Uwolnij działanie – jak rozprawić się z oporem wewnętrznym i odwlekaniem <<

Będzie to ostatnia edycja tego warsztatu. Nie dlatego, że jest mało wartościowy. Przez wiele lat był to jeden z najpopularniejszych i najwyżej ocenianych moich warsztatów. Z czasem zrobię z tego warsztatu szkolenie video, ale to dopiero za ok rok i będzie można tą wiedzę zdobyć, ale w zupełnie innym formacie. Także masz teraz ostatnią okazję, na udział jeszcze w warsztacie. Na autorsko przygotowany skrypt, liczący prawie 200 stron. Na pełne trzy dni intensywnej pracy i na poznanie setek przykładów z mojej codziennej praktyki, trwającej już prawie 13 lat. Przez ten czas skutecznie pomogłem tysiącom osób odblokować swoje decyzje i działania.

Gwarantuję absolutnie pełną satysfakcję, albo pełny zwrot pieniędzy! Ale z tego drugiego nie skorzystasz – jeszcze nikt nie skorzystał. Warsztat jest naprawdę pierońsko dobry!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.