Tytułem wstępu – napisałem to z realną nadzieją, że przyniesie większe zrozumienie, odpuszczenie i poprawę relacji w rodzinach, a także pomoże w samorozwoju oraz poprawi samopoczucie.
Zbliżają się dni, które wielu z nas spędzi z rodziną. Często odwiedzając tych z rodziny, z którymi widujemy się już rzadziej, a z którymi spędziliśmy większy kawał życia. Podczas szkoleń, warsztatów i sesji indywidualnych wiele osób relacjonuje, że takie odwiedziny często bywają jednym z najbardziej wymagających okresów w roku. Pomimo że to rodzina – ludzie których cenimy i szanujemy, to tak często bywa trudno dwa dni razem wytrzymać. Jednoznacznie i prosto nie da się tego wyjaśnić. Postaram się jednocześnie przybliżyć jedno z wyjaśnień, które nie jest pełne, ale w wielu sytuacjach daje obraz dużego kawałka sytuacji i wielu osobom z pewnością pomoże coś ważnego zrozumieć.
Każdy człowiek ma tendencje do pewnych ekstremizów – bardziej „wyrazistych” postaw, zachowań, emocji i reakcji – także rodzice i inni z rodziny. A teraz wyobraź sobie, że jesteś dzieckiem w rodzinie, w której jedna z osób będących dla Ciebie autorytetem lub nawet kilka takich osób przez wiele lat Twojego dorastania taką bardziej wyrazistą (ekstremistyczną) postawą się wykazuje – wobec innych i wobec Ciebie. W ten sposób najczęściej uczymy się sposobu myślenia na określony temat – takiego jakim kieruje się przykładowo ten rodzic. Najczęstsze takie przekonania, postawy i „wyraziste” reakcje dotyczą:
- Reagowania na emocje.
- Tego co ważne w życiu.
- Traktowania niedoskonałości – własnej i innych.
- Sposobu spędzania wolnego czasu.
- Sposobu zarabiania.
- Poglądów politycznych.
- Wychowania dzieci.
- Nawyków związkowych i małżeńskich.
- Poglądów na różne obszary życia.
- Odżywiania się.
- Traktowania sukcesów i osiągnięć.
- Traktowania siebie nawzajem.
_
Weźmy scenariusz najczęściej spotykany – zbyt krytyczne, zbyt rygorystyczne i stresujące podejście do niedoskonałości, do wad, niedociągnięć, błędów i niewystarczających wyników. Krytyczny, przesadnie wymagający rodzic, uczy dziecko bardzo podobnego podejścia – lata obserwacji i łączenia nieprzyjemnych emocji i stresu z różnymi sytuacjami – a to nie taka ocena w szkole, a to naczynia mało dokładnie pozmywane, a to koszula niedoskonale wyprasowana, a to przy stole się garbi, a to nie chce jeść tego co trzeba, a to za chude, a to za grube, a to nie słucha się, a to bezczelne, a to za mało pracowite itp..
Takie dziecko, gdy już samo jest dorosłe, jeśli nie podejmie świadomej pracy na rzecz zmiany sposobu postrzegania pewnych spraw, z dużym prawdopodobieństwem będzie kultywować świat, który poznało w dzieciństwie. A więc uwaga – będzie prawdopodobnie przeczulone na punkcie tego, co rodzic szczególnie uwypuklał. A dlaczego rodzic akurat to bardzo uwypuklał – ponieważ sam na punkcie tego obszaru z jakiegoś powodu był i jest bardzo przeczulony.
Mamy oto sytuację, w której rodzic nauczony wytykać krytycznie niedoskonałości, spotyka się z własnym dzieckiem, które sam wcześniej bardzo uczulił na te niedoskonałości. Gdy dziecko było dzieckiem, miało za mało argumentów i mocy aby z rodzicem dyskutować. Albo po dziecięcemu strzelało buntownicze foszki, albo jak to najczęściej bywa – wycofywało się. Gdy samo jest dorosłe, potrafi argumentować, dyskutować, bronić się argumentami, atakować argumentami, przekonywać, wywierać wpływ oraz samemu krytykować. Ten rodzic natomiast przez lata często nie zmienił zasadniczo swojego sposobu myślenia i dalej piętnuje podobnie jak wcześniej i to co wcześniej. Dalej uwypukla i zachwala to co kiedyś, podobnie jak kiedyś.
Tym razem jednak dziecko ma moc. A ponieważ jest przeczulone na tym samym punkcie co rodzic, odpowiada podobnym rodzajem krytyki i argumentów, które stosuje rodzic, ponieważ żyje w świecie podobnych argumentów, podobnych wartości i przeczulenia na podobnych obszarach – dla przykładu:
- Dorosłe dziecko, które nie znosi jak rodzic mu coś narzuca, próbuje mu narzucić rodzicowi, aby nie narzucał jemu i innym.
- Dorosłe dziecko, które nie znosi krytyki za nie bycie perfekcyjnym, w odpowiedzi na krytykę wytyka nie perfekcyjność rodzicowi w czymś.
- Rodzic poucza własne dorosłe dziecko, jak ono ma wychowywać swoje dzieci. Dorosłe dziecko poucza rodzica, uznając że wie lepiej i samo mówi swojemu rodzicowi, jak ten powinien odnosić się do wnuków.
- Dorosłe dziecko odpowiada złością i krzykiem na złość i krzyk ze strony rodzica.
- Dorosłe dziecko odpowiada ironią i cynizmem w odpowiedzi na ironiczne docinki i pseudo-dowcipne-zawsze-takie-same uwagi ze strony rodzica.
- Dorosłe dziecko robi wyrzuty i wzbudza poczucie winy w rodzicu, który wzbudzał w nim za to że nie spędzi tyle czasu ile miał z nimi w te Święta.
- Rodzic często się wymądrzał i dewaluował intelektualnie, dorosłe dziecko musi teraz udowadniać, że jest mądrzejsze od rodzica i samo się wyniośle wymądrza.
- Dorosłe dziecko reaguje wycofaniem, ciszą i zerwaniem kontaktu w sytuacjach konfliktowych, ponieważ nauczyło się tak przez lata od rodzica. Jeśli rodzic ciągle ma tą samą strategię reagowania na konflikty – w rodzinie zapanuje “głośna” cisza w razie konfliktu lub nastąpi trzaśnięcie drzwiami i czasowe zerwanie kontaktu.
W ten sposób dorosłe dziecko tym samym dotyka boleśnie u rodzica obszaru, na punkcie którego rodzic jest przeczulony. A więc jego reakcja będzie „wyrazista” – czyli ekstremistyczna w pewnym stopniu, często częściowo nielogiczna i bardzo emocjonalna. Dziecko uderzyło rodzicowi w sam środek jego przeczulenia, uciekając od własnego – bo mają podobne.
Opisałem powyżej sytuacje, gdy dorosłe dziecko odpowiada tym samym. Wiele sytuacji jednak nie zawiera tego końcowego elementu. Często dorosłe dziecko zdusi w sobie, nic nie powie, po prostu po raz kolejny ma dość spotkania z rodziną. Przy okazji tych Świąt po raz kolejny obieca sobie, że już nigdy więcej i wróci do swojego domu nieco wcześniej niż przed rokiem. A za rok znów wcześniej. Czasem dlatego że się pokłócą z rodzicem – jeśli dziecko zareaguje aktywnie. A czasem dlatego, że już ma dość tych samych przytyków, ekstremizmów i „wyrazistości”, które od dawna ogląda. Bo przecież wiadomo że karp musi być dokładnie taki sam jak przed rokiem – jeśli taki nie jest – jest słuszny powód do awantury między rodzicami…
W ten oto sposób, nieprzepracowane zrażenia rodziców, stają się jego własnymi dziećmi. Rodzic nie potrafiąc wystarczająco uporać się ze swoimi zrażeniami w środku – na poziomie psychologicznym i emocjonalnym, od teraz będzie boksował się z nimi u swoich dorosłych dzieci, a więc z własnymi dziećmi. Oto więc jest bardzo często występujący mechanizm, psujący relacje w rodzinie, najczęściej pomiędzy pokoleniami, choć także w rodzeństwie – ponieważ rodzeństwo wychowane przez tych samych rodziców w pewnych obszarach będzie miało podobne wyrazistości i zrażenia.
Jeśli dorosłe dziecko nie zrozumie w czym rzecz, ma duże „szanse” aby powtórzyć mechanizm z własnymi dziećmi, gdy one również staną się dorosłe.
_
Jak o tym myśleć, co robić, jak to zmienić?
Przede wszystkim ten tekst nie ma wytykać nikomu winy – ma pokazywać mechanizm. Nie jest ważne od kogo to się zaczęło i kto w tej chwili jest bardziej krytyczny – dorosłe dziecko, czy rodzic, czy ktokolwiek inny z rodziny. Ktoś to musi przerwać. A jak można przerwać? Reagując inaczej, niż dotychczas dostępne i powtarzane w klanie reakcje. Początkowo spotka się to zapewne z oporem w klanie, krytyką, napiętnowaniem. Jeśli jednak w miarę mądrze wprowadzisz do klanu nowe strategie, z czasem inni przyzwyczają się, a nawet częściowo zaczną powtarzać. Albo rodzic, albo dorosłe dziecko, albo ktokolwiek inny z systemu powinien wypracować i wprowadzić do krwioobiegu rodzinnego nową strategię działania, reagowania, nową postawę, nową interpretację. Czyli np.
- Otwarcie przyznać się do niedoskonałości i okazać wyrozumiałość – dla innych lub dla siebie.
- Wspierać w niedoskonałościach i porażkach, zamiast piętnowania.
- Nie podejmować tematu, który dotychczas był iskrą konfliktu.
- Wykazać się luzem, czasem wręcz olać coś ironiczne przytyki.
- Śmiać się z czegoś z dystansem do siebie.
- Zareagować asertywnie na manipulacyjne próby nacisku.
- Zareagować ze spokojem emocjonalnym na emocjonalne ataki.
- Skupić się na długoterminowym celu wprowadzania do rodziny zdrowszej reakcji i strategii, zamiast na chwilowej obronie swojego zaatakowanego „Ja”.
- Porozmawiać delikatnie, uwypuklić temat bez oskarżania, spróbować wspólnie coś wypracować.
Historię i wzorzec oczywiście z reguły dziedziczy się od poprzednich pokoleń. Natomiast moc wprowadzenia nowej strategii do klanu ma każdy w takim samym stopniu – bez względu na pokolenie, do którego przynależy. Jeśli tego nie potrafimy, nie zrzucajmy winy na przodków, że też nie potrafili. Nikt nie jest winny, wszyscy są współodpowiedzialni i każdy jeśli zechce, może dołożyć cegiełkę prowokując, zachęcając i inspirując do zmiany. Unikając spotkania, unikając wypowiedzi lub reagując kompulsywnie jak zazwyczaj – nic nie zmienisz. Możesz dalej uważać, że to tylko z rodzicem jest coś nie tak, że tylko z dzieckiem, że z innymi z rodziny. Możesz też zakasać rękawy i poszukać rozwiązań, dzięki czemu poprawisz relacje, pomożesz swojemu klanowi, zmienisz te Święta na inne niż zwykle. Przykład i wytrwałe powtarzania lepszych postaw niech idzie od Ciebie – powodzenia!
Jestem ciekaw Twoich refleksji i doświadczeń w związku z tym tematem. Zapraszam do dzielenia się nimi i konstruktywnej dyskusji w komentarzach.
Więcej w tym temacie możesz dowiedzieć się na prowadzonych przeze mnie szkoleniach i warsztatach. Szczególnie polecam:
Klikając TUTAJ przejdziesz do kalendarza zawierającego listę wszystkich szkoleń i warsztatów.
Rozważ także skorzystanie z sesji indywidualnych, dzięki którym skuteczniej osiągniesz swoje cele mając moje osobiste wsparcie, wiedzę i doświadczenie.
Aby być na bieżąco z publikacjami – zapisz się do newslettera u góry strony i polub fanpage Ceros. A jeśli uznasz że warto, aby ten tekst dotarł do innych osób – udostępnij.
_