W coachingu i rozwoju osobistym, w materiałach dotyczących pracy nad sobą zbyt często powtarza się pewna tendencja do fiksowania się na, kolokwialnie to ujmując – “ruszeniu d**y”.
To w wielu sytuacjach może być bardzo szkodliwe, np.:
gdy ktoś nie wyznaczył dobrze kierunku ruszenia,
gdy już za dużo pracuje,
gdy potrzebuje lepiej priorytetyzować i delegować, zamiast robić więcej,
gdy potrzebuje więcej odpoczywać,
gdy kryzys motywacyjny wynika z celów opartych na niewłaściwych przesłankach, intencjach i wartościach i powoduje stały konflikt wewnętrzny – np. próba rozwijania na siłę kariery, przy jednoczesnej silnej wewnętrznej chęci do zmiany specjalizacji lub do założenia własnej małej firmy w zupełnie innej branży.
gdy ma uraz emocjonalny, który go blokuje, mimo że by bardzo chciał, ale to wiązało by się ze zbyt dużymi stresami,
gdy kierunek w którym zmierza jest stratą czasu i energii, bo np. nie ma sensu ratować danej relacji lub projektu,
gdy ktoś żyje w zbyt dużym napięciu w wyniku wewnętrznego ciągłego poganiania siebie i oczekiwania od siebie zbyt wiele, bez osadzenia w realiach czasowych.
Ani rozwój osobisty, ani praca z psychologiem, ani z terapeutą, ani coaching – nie polegają na ślepym poganianiu siebie / innych do ruszenia d**y lub do robienia czegoś z zasady na siłę.
Jednak taki wizerunek utarł się chyba najbardziej w oparciu o mnogość materiałów marketingowych, emitowanych przez wielu specjalistów i adeptów tych dziedzin. Co powoduje częste łączenie np. coachingu z pseudo-koniecznością ciągłego poganiania siebie.
To z kolei naiwnie się kojarzy i stwarza poczucie napięcia przed ciśnięciem ślepo więcej, dlatego wiele osób stawia opór frustrując się jednak mocno niesłusznie na dziedzinę. Nie rozumieją, że to tylko przekaz sprzedażowo/marketingowy kogoś związanego z dziedziną w jakiś sposób.
Jedno automatycznie nie oznacza drugiego. A jakakolwiek praca nad rozwojem osobistym, zmianą osobistą, praca coachingowa i terapeutyczna często wiedzie poprzez:
zdiagnozowanie sytuacji w oparciu o fakty,
okazję do wyrażenia swoich potrzeb i emocji, a także uświadomienia sobie ich wreszcie i dokładnie,
wyznaczenie optymalnych i motywujących celów,
znalezienie odpowiednich dróg realizacji celu,
analizę zagrożeń i potencjalnych problemów,
opracowanie metod radzenia sobie z oporem i blokadami wewnętrznymi, a także wypracowanie brakujących kompetencji,
modyfikację przekonań i sposobu myślenia,
indywidualne zaplanowanie rodzaju i intensywności tego procesu w przypadku każdej osoby.
To nie ma z zasady nic wspólnego z powtarzaniem naiwnych komunikatów popychających ślepo do ideologicznego działania w imię samego działania..
Często trzeba lepiej i bardziej optymalnie ukierunkować się, a nie cisnąć więcej. Czasem trzeba zrobić lepszy plan, czasem zdobyć więcej kompetencji, czasem trzeba faktycznie cisnąć więcej, a czasem trzeba odpocząć, zaczekać i zmniejszyć nacisk – na siebie lub innych. Czasem trzeba spróbować osiągnąć cel zupełnie innymi metodami. Czasem trzeba coś oddelegować, a czasem.., a czasem.., a czasem…
Jest bardzie wiele założeń w naszych działaniach, które są często bardzo szkodliwe lub przesadnie utrudniające. Przykład: kobieta, która bardzo dużo pracuje i realizuje się w tym, ma jednocześnie poczucie że powinna bardziej zająć się domem, gotowaniem, sprzątać, itp. Nie zmienia jednak nic, ponieważ jest w konflikcie wewnętrznym. Rozwiązaniem okazuje się zatrudnienie pomocy do sprzątania oraz wyznaczenie 4-5 prostych i szybkich do przygotowania dań, które będzie gotować nie częściej niż co trzeci dzień. Potrzebowała uświadomić sobie swój konflikt wewnętrzny i popracować nad założeniami oraz nad przekonaniami. Dla niej i dla jej męża to było w 100%. Dodam, że jej mąż do tej pory gotował więcej od niej.
Ślepe fiksowanie się na konieczności robienia więcej, lepiej i na wyższych standardach, nie daje nam okazji i przestrzeni do zakwestionowania i zmiany takich właśnie założeń.
Jeśli pojawia się odkładanie na później, blokady i sabotaże w działaniu, kryzys motywacyjny – w znacznej większości przypadków to oznacza, że trzeba zmienić coś w założeniach, nastawieniu, w planie, a nie że trzeba w napięciu cisnąć sobie, aby bardziej ruszyć cztery litery.. W większości przypadków takie napięcie generuje tylko nieprzyjemne emocje i dodatkowo zniechęca do działania, nie podnosząc efektywności.